...
Forum oficjalnie otwarte!!!

Join the forum, it's quick and easy

...
Forum oficjalnie otwarte!!!
...
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Odrobina magii

Go down

Odrobina magii Empty Odrobina magii

Pisanie by Eleal Wto Sty 08, 2013 4:14 pm

1
Długie zimne palce strachu zaciskały się na jej gardle, utrudniając przełknięcie śliny. Stała na początku żwirowanej alejki i wpatrywała się w górujący nad nią pałac. Był prawdziwą perełką architektury, kolejnym klejnotem w koronie Hajot Hakados. Choć przywykła do przepychu domu Pistis Sophii, czuła się nie na miejscu. Tam żyło tak wiele anielic, ukrytych w komnatach i przemykających po korytarzach. A tutaj? Jeden anioł. W tak wielkim domu! Potrząsnęła głową z niedowierzaniem i po raz trzeci z kolei postanowiła zawrócić. Dom Pistis nie był tak daleko, mogła tam dojść pieszo. Ukryć się w swojej komnacie i skłamać, że ona również nie została przyjęta. Ale to sprawiłoby, że wszystkie jej marzenia - to na co tak długo pracowała! - wszystko zostanie zaprzepaszczone. I to z powodu głupiej obawy przed jednym magiem. Nie mogła do tego dopuścić! Nie mogła zawieść pokładanych w niej nadziei. Nie mogła pozwolić, by pełne kpiny spojrzenie bursztynowych oczu przewiercało ją na wylot, gdy stanie ponownie w komnatach Dawczyni Wiedzy i Talentów.
Uścisk na jej szyi zelżał, gdy zamknęła palce na ukrytym w kieszeni sukni kamyku. To był prezent od przyjaciela, prawdopodobnie jedynego jakiego kiedykolwiek miała. Kolor skradziony z Twoich oczu i zamknięty w kamieniu, Czarodziejko. Surowy ametyst wielkości pięści był ciepły w dotyku i nieustannie dodawał jej otuchy.
- Dziękuję, Namalahu. - szepnęła cichutko, a potem zdecydowanie ruszyła przed siebie. Choć strach jej nie opuszczał, udało jej się nad nim zapanować. W jakiś pokrętny sposób stał się teraz jej siłą.
Po chwili szybkiego marszu stanęła przed drzwiami rezydencji. Kołatka zwisała z wyszczerzonego wilczego pyska, który wyglądał jakby tylko czekał aż podniesie dłoń, by zastukać, a wtedy wahania odgryzie jej palce. Nie bądź głupia, Eleal. Skarciła się ostro w myślach, a potem zakołatała w drzwi. Przez chwilę panowała cisza, a potem jedno skrzyło uchyliło się i pojawiła się przed nią smagła twarzyczka czarnookiej dżinji.
- W czym mogę pomóc? - spytała z chłodną uprzejmością, obrzucając przy tym stojącą w progu Świetlistą badawczym spojrzeniem. Eli czuła ciężar jej spojrzenia. Nie wyglądała zapewne jak jedna z tych dostojnych anielic, które zwykle odwiedzają progi tego pałacu. Choć jej pochodzenie było bez zarzutu, a maniery na najwyższym poziomie, Eliel nie prezentowała się najlepiej. Nawet tu w towarzystwie zwykłego dżina, chowała głowę w ramionach i spuszczała pokornie wzrok. Nieładna czarna sukienka, którą kazała jej włożyć przełożona sprawiała, że młoda anielica czuła się brzydka i niezgrabna. Będąca uosobieniem wdzięku służąca w srebrno-błękitnej liberii, onieśmielała ją swoją egzotyczną urodą i pełną opanowania postawą. Eleal przez chwilę zmagała się z sobą, usiłując wykrztusić z siebie jedno z tych doskonale przygotowanych przemówień, które układała przez ostatnie dni. Nic z tego.
- Przysyła mnie pani Pistis Sophia. - wyjąkała wreszcie i zdziwiła się widząc pełen zrozumienia uśmiech na ustach dżinji.
- Ach, jesteś posłańcem! - wykrzyknęła najwyraźniej przekonana, że właśnie odkryła powód przybycia anielicy. Eleal przyglądała jej się przez chwilę oniemiała ze zdziwienia i niepewna jak zareagować, by wyjaśnić nieporozumienie. Sięgnęła do kieszeni płaszcza i wyjęła z niej zalakowaną złotym woskiem kopertę.
- Nie, nie. Mam się tutaj uczyć. Dostałam list z rekomendacją. Ja... - urwała widząc błysk rozbawienia w czarnych oczach dżinji. Służąca skłoniła jej się lekko i otwarła szerzej drzwi.
- Pokornie błagam o wybaczenie, panienko. - choć jej głos pełen był skruchy i niemal przesadnej uprzejmości, Eleal miała wrażenie, że dżinja w duchu z niej kpi. Ze złością zacisnęła usta, by powstrzymać pełne oburzenia parsknięcie, a potem podążyła za egzotyczną istotą. Szybko zgubiła się w labiryncie korytarzy przez które prowadziła ją służąca. Próbowała liczyć zakręty (lewo, lewo, prawo, znowu lewo) i piętra, które pokonały. Ciemnooka dziewczyna poruszała się niezwykle szybko i trudno było za nią nadążyć. Młoda anielica zaczynała się męczyć tym marszem i już miała zapytać gdzie, na Mrok idą, gdy jej przewodniczka zatrzymała się w pół kroku. Odwróciła się na pięcie i bez pytania o zgodę odebrała jej kopertę z listem polecającym.
- Proszę spocząć. Pan niebawem przyjmie. - oznajmiła, a potem nie udzielając dalszych wyjaśnień odeszła. Oniemiała ze zdziwienia Eliel klapnęła na wskazane krzesło. Przez chwilę wpatrywała się w korytarz, w którym zniknęła służka, a potem potoczyła wzrokiem wokoło. Krzesło, na którym usiała było jedynym przedmiotem w zasięgu jej wzroku. Zostawiono ją w pustej odnodze korytarza. Żadnych okien, drzwi, obrazów czy ozdób. Tylko błękitna tapeta, jasna boazeria i dopasowana kolorystycznie posadzka. Anielica westchnęła cicho. Zdjęła płaszcz i przewiesiła go przez oparcie krzesła, a potem postarała się usadowić jak najwygodniej. Okazało się to jednak niemożliwe. Krzesło, na którym przypadło jej usiąść było chyba najbardziej nieudanym dziełem kiepskiego stolarza. Twarde, wbijające się w plecy i pośladki, a do tego kołyszące się przy najmniejszym ruchu przez przykrótką nogę. Eli musiała przymknąć na chwilę ametystowe oczy i odetchnąć głęboko. W myślach odśpiewała refren ulubionego psalmu i rozkazała sobie, by zachować spokój. Jej dłoń odruchowo powędrowała do kieszeni i zacisnęła się na fioletowym kamieniu. Będzie dobrze, zaraz wszystko się wyjaśni. Uśmiechnęła się do siebie pocieszająco, a potem spróbowała zrobić wszystko co tylko się dało, by nie umrzeć z niecierpliwości. Po kilkunastu minutach czekania zdecydowała się wcisnąć pod przykrótką nogę krzesła złożoną w drobny kwadrat lnianą chusteczkę, co uwolniło ją od drażniącego kiwania się krzesła. Potem złożyła ręce na podołku, zamykając w palcach swój ametyst i czekała. Czas nagle stał się płynny. Nie wiedziała jak wiele godzin spędziła w tym pustym korytarzu i co właściwie tu robi. Wpatrywała się w ścianę przed sobą, bo na niczym innym nie mogła zawiesić wzroku. Zupełnie tak jakby celowo ktoś ją tam zostawił, by sprawdzić co zrobi. Jej myśli błądziły gdzieś w przestrzeni, a czas przesypywał się przez palce jak piasek. Po godzinie, a może trzech, poczuła nagłą zmianę ciśnienia po swojej lewej stronie. Coś cicho strzeliło, a ona błyskawicznie odwróciła głowę. Drzwi. W ścianie pojawiły się drzwi, których jeszcze przed sekundą tam nie było. To przecież... magia! Oczywiście, że magia, idiotko! Jesteś w domu maga, zapomniałaś?
Z napięciem wpatrywała się w drzwi. Nie miała dość śmiałości, by do nich podejść i zastukać. Gdzieś podskórnie czuła, że musi czekać na wezwanie. Sekundy płynęły leniwie jak skapujący z łyżki gęsty miód. Wreszcie srebrna klamka drgnęła i drzwi się uchyliły. Ku swemu najgłębszemu zaskoczeniu, Eliel zobaczyła tam młodego Świelistego. Młodego, nie tylko z wyglądu (wszak anioły się nie starzały), ale młodego duchem, co dało się z łatwością wyczuć. Mógł być od niej starszy o góra dwieście czy trzysta lat. Cóż to jest dla Skrzydlatego? Mgnienie oka, leniwe machnięcie skrzydłem. Po tym wszystkim czego się o nim nasłuchała, spodziewała się zobaczyć zmęczonego życiem eona, w ciężkich ceremonialnych szatach a nie... jego! Szczupłego młodzieńca w jasnej koszuli i skrojonym na głębiańską modłę błękitnym kaftanie. Czuła promieniejącą od niego moc, która przekonywała ją, że nie myli się zgadując kogo ma przed sobą. Nigdy nie czuła takiej potęgi! Mag, który przybył do pałacu na wezwanie Sophii, by sprawdzić je pod kątem zdolności magicznych mógłby mu co najwyżej czyścić buty. Anioł miał szczupłą twarz o ostrych rysach i niewiarygodnie piękne oczy, których chłodne spojrzenie przywołało ją do porządku. Uświadomiła sobie, że zdecydowanie zbyt długo się w niego wpatruje.
- Witaj, Panie. - powiedziała cicho i podniosła się z krzesła, by dygnąć dwornie przed największym magiem Królestwa. Czuła na sobie jego spojrzenie i nie miała odwagi podnieść oczu. Wiedziała, że jej się przygląda oceniając ją, czytając otaczającą ją aurę. Nagle naszła ją całkiem irracjonalna myśl, że powinna była się sprzeciwić i ubrać dziś ładniejszą suknię.
- Eleal, tak? - spytał mag zaskakująco łagodnym i przyjaznym tonem. Przytaknęła mu ruchem głowy i odważyła się przelotnie zerknąć na jego twarz, z której nic nie umiała odczytać. - Jesteś pierwszą z dziewcząt Sophii, która wydaje się być obiecująca. Gratulację, właśnie zdałaś pierwszy test.
Dziewczyna zamrugała zaskoczona, a potem czując nagłe olśnienie spojrzała przez ramię na krzesło. Niewygodny mebel zniknął, jakby nigdy go tam nie było.
- Więc to był test? - spytała z niedowierzaniem, a potem uśmiechnęła się słabo. - Cóż, spodziewałam się czegoś trudniejszego. - powiedziała, a potem z opóźnieniem ugryzła się w język za tą niepotrzebną szczerość. Mag zdawał się być nieco rozbawiony.
- Pięć twoich poprzedniczek nie podzieliłby Twojego zdania. Gwarantuję, że dalej nie będzie tak łatwo.
- Więc jestem przyjęta?
- Jeszcze nie. Nie brakuje Ci wprawdzie cierpliwości, ale to za mało, by zostać magiem. Gotowa na ciąg dalszy? - anioł otworzył szerzej drzwi, gestem zapraszając ją do środka. Eleal mocniej zacisnęła palce na swoim ametyście, a potem uśmiechnęła się szeroko zerkając na swego przyszłego Mistrza.
- Jak nigdy w życiu! - odparła, a potem ochoczo przekroczyła próg pracowni.


Ostatnio zmieniony przez Eleal dnia Sro Sty 09, 2013 12:40 am, w całości zmieniany 1 raz
Eleal
Eleal
Admin Łaskawy

Liczba postów : 61
Join date : 06/01/2013

Powrót do góry Go down

Odrobina magii Empty Re: Odrobina magii

Pisanie by Eleal Wto Sty 08, 2013 7:24 pm

2.

Ciche skrzypienie pióra o pergamin ginie w dźwiękach, które przesycają powietrze ogrodu Pistis. Gdzieś wśród koron drzew odzywa się jeden z rajskich ptaków, krzykiem nawołując swoją partnerkę. Pszczoły pracowicie wciskają krępe ciałka w kielichy kwiatów, a ich skrzydełka uderzają rytmicznie w powietrze tworząc tak specyficzny odgłos owadziego buczenia. I są jeszcze drzewa. Kołyszą się na lekkim wietrze, ich liście szeleszczą kojąco, jakby rozmawiały w obcym dla Eliel języku. Anielica podnosi głowę znad leżącej na kolanach księgi i spogląda w górę. Gdzieś między liśćmi dostrzega kolorowe pióra ptaka, który znów odzywa się donośnym głosem.
- Pokażesz mi belladonnę, Namalahu? - pyta odrywając wzrok od drzew i kierując go w stronę pracującego kilka kroków dalej niebieskiego ptaka. Namalah zdaje się zupełnie nie pasować do domu Jaśniejącej Mądrością. Nisko urodzony anioł z samego dnia hierarchii, mający już za sobą najlepsze lata życia. Jego skóra ma pożółkły kolor jak pergamin w księdze, nad którą pracuje przyszła czarodziejka; jest poznaczona licznymi bruzdami i plamami. Staruszek ma krępą budowę, jest niziutki i wyraźnie dokucza mu ból stawów. Eleal w duchu obiecuje sobie, że jak tylko nauczy się odpowiednich czarów uwolni go od tego bólu. Dla kogoś takiego jak on nie było miejsca w domu Pistis Sophii. Ale ten anioł potrafił czynić prawdziwe cuda z roślinami. Nie znał się na niczym innym, bo przez całe życie pracował w ogrodach. Najpierw na Ziemi, później kolejno w Trzecim, Czwartym i Szóstym Niebie. W tym ostatnim miejscu jego prace dostrzegła zwierzchniczka chórów żeńskich i zapragnęła go dla siebie. Zupełnie jakby był rzeczą.
- Oczywiście, panienko. - odpowiada jej posłusznie staruszek. Krąży przez chwilę po alejkach ogrodu, by później przynieść jej gałązkę krzewu, o który prosiła. Uśmiecha się do niego z wdzięcznością, a potem wkłada gałązkę do leżącego obok niej zielnika.
Oczy same jej się zamykają. Jest wyczerpana i wcale nie ma ochoty ślęczeć nad listą eliksirów, której opracowanie nakazał jej rano Razjel. Popołudnie było tak piękne, ciepłe i słoneczne, że jedynie o czym mogła myśleć to chęć złożenia głowy na ramionach i krótka drzemka w cieniu drzew. Nie mogła sobie jednak na to pozwolić. Wciąż czekały na nią inkantacje, które musiała koniecznie wkuć na pamięć przed jutrzejszym spotkaniem z Mistrzem. Nauka magii okazała się wyczerpująca, ale niosła wiele satysfakcji. Na duchu podnosiła ją też myśl, że kiedy tylko opanuje podstawy wszystko stanie się dużo przyjemniejsze. Z utęsknieniem czekała na chwilę, w której nie będzie musiała głowić się nad tym jaki gest powinien wzmocnić, a który osłabić działanie czaru i jak wypowiadać samogłoski w odpowiedni sposób. Zmotywowana malującą się w jasnych barwach wizją przyszłości wróciła do pracy.
Skończyli niedługo przed zachodem słońca - ona i jej milczący towarzysz, strażnik ogrodu. Eleal uprzątnęła księgi z ławki i gestem przywołała do siebie starego anioła, chcąc by na chwilę spoczął obok niej. Ostatnio był jedyną przychylną jej istotą w całym pałacu. Wprawdzie nigdy nie należała do najpopularniejszych, ale teraz była jawnie ignorowana przez rówieśniczki, jak i przez samą Pistis Sophię, która chyba nie cieszyła się, że szef powstającego wywiadu cywilnego ma w jej pałacu tak gorliwą zwolenniczkę. Eliel choć z natury introwertyczna czuła czasem potrzeba podzielenia się swoimi przemyśleniami, a Namalah zawsze słuchał jej z uwagą, nawet jeśli nie wszystko rozumiał. Siedząc obok niej na ławce kiwał miarowo głową, gdy ona półgłosem wyrzucała z siebie opowieści o swojej nauce, o magii i o swoim Mistrzu, którego z każdym dniem podziwiała coraz bardziej. Kiedy nie miała już o czym mówić podciągnęła nogi pod brodę, objęła je ramionami i złożyła ciemnowłosą główkę na kolanach. Oczy w barwie ametystu miała sennie przymknięte i wpatrzone gdzieś w dal.
- Chciałabym już stąd uciec. - szepnęła słowa, które powtarzała przynajmniej dwa razy w tygodniu. Jej towarzysz pogłaskał sękatą dłonią spływające na plecy ciemne włosy, co było jedynym przejawem ciepła na jaki mogła liczyć w swoim życiu.
- Z pewnością już niedługo Ci się to uda, Czarodziejko. - zaśmiał się skrzekliwie pod nosem. - Spójrz jak wiele osiągnęłaś! Jesteś uczennicą największego Maga Królestwa. Niebawem będziesz mogła stąd odejść i nic Cię nie powstrzyma.
- Zabiorę Cię ze sobą. - obiecała mu pewnym powagi głosem i szczerze się zdziwiła słysząc jak odpowiada jej swoim dziwnym, brzmiącym jak kaszel śmiechem.
- Nie, nie. Na mnie czekają Błękitne Łany. Już niedługo odpocznę. Lada dzień. - stary anioł pokiwał z powagą głową i zapatrzył się w niebo, które różowiało wraz z nadchodzącym zachodem. Eliel nie odpowiedziała, jedynie skuliła się nieznacznie uświadamiając sobie nagle jak samotna będzie jeśli jedyny towarzysz jej rozmów odejdzie. Ale czyż Mistrz nie mówił jej, że magia jest ścieżką samotnych?
Pogrążeni w milczeniu jeszcze przez chwilę tkwili na ławce: młoda Świetlista i stary Ptak Niebieski, których połączyło nieszczęście obowiązków wobec Pistis Sophii. Potem ogrodnik z trudem podniósł się na nogi i bez słowa ruszył przed siebie alejką, zapewne dopilnować, by kwiaty podlano zaraz po zmierzchu. Przyglądała mu się, błądząc myślami gdzieś daleko od ogrodu. Zajęta wizjami przyszłości i snuciem planów dopiero po chwili zauważyła, że coś jest nie tak. Namalah nagle zniknął jej z oczu, nie widziała go w gąszczu porastającej park roślinności, która rzucała teraz na ziemię długie cienie. Poczuła znajomą pewność, która czasem do niej przychodziła. Intuicja nakazała jej natychmiast wstać i szukać przyjaciela. Znalazła go zaledwie kilka kroków od ławki, leżącego na trawie z przymkniętymi powiekami, oddychającego z wyraźnym trudem.
- Nawet się nie waż! - szepnęła czując rosnącą w gardle gulę, a później krzykiem zaczęła wzywać pomoc.

* * *

Jak każdego ranka, nieprzerwanie od kilkunastu długich tygodni, Eleal punktualnie stawiła się na spotkaniu ze swoim Mistrzem. Gdy przybył, czekała już w jego pracowni. Zajęła swoje stałe miejsce w w fotelu przy oknie, ale już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że dziś coś jest inaczej niż zwykle. Jej poszarzała cera i podkrążone oczy sugerowały, że nie zaznała tej nocy snu, a nienaturalnie wyprostowane plecy wskazywały, iż targają nią silne emocje. Tak właśnie je okazywała, zamykając się pod płaczem wystudiowanej uprzejmości, co wpoili jej wychowawcy w domu Dawczyni Wiedzy i Talentu. Nie była jednak zła, a raczej zasmucona co również starała się ukryć. Zdradziły ją jednak zaczerwienione oczy, które niewidząco wpatrywały się w krajobraz za oknem. Na kolanach miała książkę, na której zaciskała palce z taką siłą, że bielały jej knykcie. Słysząc dźwięk zamykających się drzwi drgnęła nerwowo, a potem przywołała na usta niezbyt przekonywujący uśmiech.
- Dzień dobry, Mistrzu. - odezwała się wyraźnie zachrypniętym głosem i nie dodała nic więcej, jedynie wpatrywała się w niego. Jej spojrzenie na kilka chwil straciło ostrość jakby jej myśli umknęły w nieznanym kierunku, by wrócić po chwili, gdy Książe Magów zajął swoje stałe miejsce przy biurku. Anielica zamrugała, a potem podążyła za nim wzrokiem. Po raz pierwszy od czasu, gdy pojawiła się w tym pałacu wykazywała aż takie roztargnienie i brak ochoty do rozmowy. Milcząco wpatrywała się w swojego opiekuna, czekając aż rozpoczną zajęcia. Skoro milczała nie pozostawało im nic innego jak tylko przejść do celu dzisiejszego spotkania. Eleal jak automat recytowała opis przygotowania wszystkich eliksirów, którymi miała się zająć, z wyszczególnieniem na pochodzenie i właściwości poszczególnych składników. Jej wzrok zatrzymał się gdzieś na ścianie, a głos drżał nieznacznie za każdym razem, gdy wspominała o użyciu belladonny. Później przyszedł czas na inkantacje, których miała się nauczyć. I tu pojawił się problem. Już w połowie pierwszej jej głos się załamał, a słowa zamarły na ustach. Westchnęła cicho, przymknęła oczy, a gdy je otwarła zaczęła recytować od początku z tym samym skutkiem. Znów urwała w tym samym momencie. Na jej policzki wstąpił rumieniec zawstydzenia, gdy po raz pierwszy od początku zajęć spojrzała na maga.
- Wybacz mi, Mistrzu. Obawiam się jednak, że nie jestem wystarczająco dobrze przygotowana do zajęć. Marnuję Twój czas. - po tych słowach jej głowa pochyliła się jakby pod naporem niewidzialnej siły.
- Znasz zasady, Eleal. Nie toleruję nieróbstwa i braku odpowiedzialności. Powianiem w tej chwili wyprosić Cię z pracowni. Chyba, że możesz się jakoś wytłumaczyć.
Na jej ustach zaigrał nieco gorzki uśmiech, gdy podniosła na niego załzawione oczy. Bardzo, ale to bardzo starała się nie rozpłakać, bo miała świadomość jak źle będzie to o niej świadczyć. A złożyła tej nocy obietnicę, że zrobi wszystko by być najlepszą ze wszystkich. Ale to było tak cholernie trudne.
- Tylko winni się tłumaczą, a moje sumienie jest całkowicie czyste. Gdybym miała sposobność, zapewniam, iż nie doszukałbyś się dzisiaj żadnego braku w mojej wiedzy.
- Coś jednak sprawiło, że nie mogłaś się przygotować, rozumiem. Wyjaśnij co to było.
- Z całym szacunkiem, ale obawiam się, że nie możesz tego zrozumieć. Nikt nigdy nie rozumiał. - odpowiedziała cicho, wbijając w niego wyzywające spojrzenie. Chciał uciec, uciec stąd jak najdalej i zaszyć się gdzieś w samotności. Ale nie mogła tego zrobić, bo nie miała już nic innego. Pozostała jej tylko magia i za nic nie mogła jej stracić. Nauczyciel przyglądał jej się z uwagą znad splecionych palców dłoni. Jak zawsze w takich chwilach jago chłodne spojrzenie było niemal wyczuwalne, gdy pełzało po jej skórze. Nie opuściła głowy.
- Zgaduję, że chodzi o tego ogrodnika. Ptaka Niebieskiego, który odszedł na Błękitne Łany dziś o świcie. Chyba byłaś do niego przywiązana.
Twarz Eliel skamieniała na moment, gdy z niedowierzaniem wpatrywała się w Pana Tajemnic. Więc to prawda, że nic nie może się przed nim ukryć? Nawet śmierć jednego ze służących Sophii?
- Skąd... skąd to wiesz? - wyjąkała drżącym głosem, gdy w jej oczach strach i fascynacja mieszały się w trudnych do określenia proporcjach.
- Muszę wiedzieć wszystko o swoich uczniach. To godne pochwały, że mimo takich okoliczności zdecydowałaś się przyjść na zajęcia, nawet jeśli to było równoznaczne z narażeniem się na moją złość. Ale to także bardzo nierozważne. Powiedz szczerze, czy w tym stanie jesteś w stanie skupić się dostatecznie, by rzucić poprawnie choć jedno zaklęcie?
Dziewczyna ugięła się pod jego spojrzeniem, zawstydzona własną naiwnością i pychą, która podpowiadała jej, że może temu podołać.
- Nie.
- Otóż właśnie. Na przyszłość informuj mnie na bieżąco o takich sytuacjach. To oszczędzi mi trochę czasu, a tobie nerwów, zrozumiano? - poczekał aż kiwnie potakująco głową nim znów się odezwał. - Zrób sobie dzień wolnego. Jutro zaczniemy od tego na czym dziś skończyłaś. Możesz odejść.
Niepewna czy powinna być wdzięczna za zrozumienie czy też rozzłoszczona jego lekceważącym tonem podniosła się z fotela i po zwyczajowym ukłonie skierowała się do drzwi. Gdy nacisnęła klamkę zatrzymały ją słowa Razjela.
- Powiedz mi, co w nim było takiego niezwykłego?
Dziewczyna zerknęła na niego przez ramię i po raz pierwszy i ostatni w jej oczach zabłysło coś takiego co kazało mu poczuć się przez chwilę gorszym. Wykrzywiła usta w kolejnym gorzkim uśmiechu, który nie pasował do jej ślicznej buzi, a potem odpowiedziała. Cicho i dobitnie.
- Tak jak już mówiłam, nie mógłbyś tego zrozumieć. Mistrzu. - po tych słowach dygnęła jeszcze raz i opuściła pracownię.
Eleal
Eleal
Admin Łaskawy

Liczba postów : 61
Join date : 06/01/2013

Powrót do góry Go down

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach